piątek, 25 czerwca 2010

Cel podróży: Albania. The destination: Albania.

Celem podróży była Albania i po pięciu dniach tam spędzonych większość informacji (teraz już wiem, że mitów) o tym państwie mogę zweryfikować: drogi jak w Polsce albo i lepsze, prosperita - nowe, piękne, bardzo kolorowe domy (wszystkie otynkowane) wyrastające jak grzyby po deszczu, widać je wszędzie, kapitał zagraniczny pchający się drzwiami, a może nawet i oknami, ludzie gościnni, nigdzie śladu mafii tak często kojarzonej z Albanią, policjanci mówiący płynnie po angielsku, chłopi w polu dający wskazówki jak wyjechać na główną drogę sprawnie posługujący się włoskim, ogrom kurortów nad morzem, setki apartamentowców jakich nie powstydziłaby się Costa Brava, bankomaty i pełno Mercedesów od najstarszych 'beczek' po najnowsze modele. Prawdą jest, że jeszcze długo droga przed Albańczykami żeby wszystko to poukładać, rozpowszechnić i zachęcić europejczyków do przyjeżdżania na wakacje, ale są bliżej niż niejednemu z nas się wydaje. Podsumowując, po paru dniach spędzonych w tym do niedawna rządzonym silną ręką, zamkniętym kraju, odniosłem jak najbardziej pozytywne wrażenie. Mówi się, że to jedno z najbiedniejszych państw w Europie - jeśli tak, to z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że życie w na tym kontynencie wydaje się być całkiem znośne.

The destination of the journey was Albania and after five days spend there I can honestly clear out couple of miths about this country: roads are like in Poland or even better, new investment all around the country – new big beautiful family houses, foreign capital invested in new fabrics, ports, and tourist areas, hostile people, nowhere even a sign of Mafia which was always associate with Albania, policeman speaking good English, villagers explaining in correct Italian how to get to the main road when I was lost, hundreds of hotels, apartments close to the beach in Durres, which I can compare with what I saw at Costa Brava in Spain, cash machines everywhere, on the roads Mercedes old and brand new. The truth is that Albanians will have to work a lot to get closer to the European stable level, to promote their beaches, tourist places but they are closer then you can imagine. To sum up, after couple days spend in this, recently ruled by strong hand, closed country I got positive impression. You could hear statements that Albania is the poorest country in Europe, if so I can honestly say: that life on this continent – Europe – seems to be quite manageable.


Berat


Durres


Typical houses


On the road


Tirana


View from Kruje


Berat

wtorek, 22 czerwca 2010

Na połudiu Europy. The south of Europe.

...jako miejsce z aspiracjami (w pełni uzasadnionymi) do bycia pełnoprawnym członkiem Europy, z nienajgorszą infrastrukturą, ze stolicami pełnymi kafejek serwującymi smaczne, tanie espresso, z ludźmi pełnymi energii, przedsiębiorczymi, gościnnymi, z mnóstwem rozpoczętych inwestycji (zwłaszcza w Albanii) i dużo czystsze, i bardziej zadbane niż można by się było spodziewać. Nie spotkałem się z tą spontanicznością, której oczekiwałem. Myśląc o muzyce Gorana Bregovicia i gatunku muzycznym balkan beat – szybkim melodycznym, rewelacyjnym do tańczenia, zabawy, szukałem po prostu folkloru, z którym mógłbym poobcować. Nie doczekałem się być może dlatego, że cała przygoda trwała za krótko, a może dlatego, że nie zagrzałem miejsca dłużej w jednym kraju? ...

...that they deserve a fair place on the European Union map, with good infrastructure, much more clean and well preserved then I have expected, boosting with foreign investments. Capitals full of cafe serving excellent Italian coffee for half the polish price. I haven’t meet the spontaneous culture I have expected to experience, when I thought about balkans I thought about music like Goran Bregovic play or balkan beat genre: fast, rhythmic, with original melody, perfect to dance, and have fun; I simply was looking for the folklore which I could experience. I haven't found that, maybe because my adventure didn’t last enough, maybe because I didn’t stay there for more time!?...


Abania - Tirana


Montenegro - Kolasin mountain and Moraca canyon.


Serbia - Belgrade - market after hours


Belgrade - Zemun new part of the city, view on the river from the restaurant.





Belgrade - city centre

piątek, 18 czerwca 2010

Bałkany 2010. Balkans 2010.

Bałkany zaskoczyły mnie. Moje oczekiwania wobec tej części Europy nie do końca się sprawdziły. Podróżując przez Węgry, Serbie, Czarnogórę, Albanię, a w drodze powrotnej Chorwację oraz Bośnię i Hercegowinę spodziewałem się, że jest to region: roztańczony, beztroski, z kompleksami tej najmniej rozwiniętej części kontynentu, skorumpowany, z widocznym piętnem wojny, bez porządnych dróg, pełen śmieci. Zamiast tego Bałkany objawiły mi się... cdn.

Balkans surprised me. My expectation for this part of Europe wasn’t meet. Travelling through Hungary, Serbia, Montenegro, Albnia and on the way back Croatia and Bosnia and Herzegovina I expected a region full of local music, people dancing in front of bars during evenings, without worries, with complexes of the less developed part of our continent, corrupted, with the visible war signs all around, without solid infrastructure, full of trash everywhere… Instead of that Balkans show me that..


Hungary - Budapest


Czarnogóra, Montenegro - Ulcinj


Bosnia and Herzegovina - Mostar


Hungar - Balaton